niedziela, 8 stycznia 2012

wyznania kochanki cudzego męża

To chyba po tym zajściu przestałam pisać.
Tak. Spotkaliśmy się. Mój hiszpański Romans i ja. Problem w tym, że zrobiłam coś co z góry było skazane na zły koniec. Zaprosiłam go do siebie.
Wypiliśmy kilka drinków, przegadaliśmy kilka godzin - żonie powiedział, że umówił się z kumplami.
Jego dłoń wędrowała co raz wyżej po mojej nodze...wyżej i wyżej. Oboje wiedzieliśmy co się szykuje. Ja chyba wiedziałam już dzień wcześniej kiedy wracając z zakupów w tesco niosłam w reklamówce dwie paczki durexów. Mieszkanie było puste więc poszliśmy razem pod prysznic. I uprawialiśmy sex. Cudowny sex. O niebo lepszy niż ten w Hiszpanii. I nie raz. I nie dwa... I uwielbiałam leżeć w jego ramionach i czuć jego oddech na moich piersiach i widzieć go nagiego na moim łóżku.
Z jednej strony wiedziałam, że tak może się to skończyć, z drugiej nie chciałam żebyśmy przekroczyli tą granice. Teraz on już jest żonaty. To nie okres narzeczeństwa. On JUŻ nosi obrączkę.
Poprosił żebym odprowadziła go na autobus. zliśmy niczym nie skrępowani mocno trzymając się za ręce - w końcu mieszka po drugiej stronie miasta. I całował na pożegnanie tak namiętnie...jak wtedy w Krakowie kiedy kończyliśmy nasz wakacyjny romans na peronie kiedy odjeżdżał do Warszawy. Nie przypuszczałam wtedy, że tak to się dalej potoczy... że przeprowadzę się do Warszawy, że w tym wielkim mieście przypadkiem się spotkamy.

Kilka dni spędziła na myśleniu o tym. Oprócz B. nie mogłam nikomu o tym powiedzieć.Przecież nie powiem koleżankom, że przyczyniłam się do zdrady skoro one są mężatkami...

Na święta poczułam się jak przysłowiowa kochanka...chciałam wysłać mu życzenia, ale bałam się. Co jeśli ona je przeczyta i zapyta od kogo to? Nie wysłałam.


Napisał w piątek.
Żona wyjechał na długi weekend. Chce się spotkać. Znowu go zaprosiłam. Wiedziałam, że skończy się w łóżku, ale...chciałam. Ten ostatni raz. I przy okazji wypić czerwonego francuskiego merlota z 2007 roku - wino, które moi rodzice dostali od pilota, czyli człowiek, który złamał mi serce i życie, kiedy pierwszy raz gościł u nich w domu. Pomyślałam, że to dobra okazja. Zamknąć dwa niechlubne etapy mojego życia w tym samym czasie. Nie miało to oznaczać, że chcę przestać się widywać z Romansem...tylko nie chcę być już romansem. Chcę być koleżanką.
Wino otworzyłam już przed kąpielą.
Przyjechał, przywiózł białe martini, które uwielbiam :) Rozmowy, wino, rozmowy, rozmowy, rozmowy... I zaczęliśmy się całować. I uprawialiśmy znów ten cudowny sex. Ten wspaniale odprężający sex. I te jego słowa, których nie chciałam nigdy usłyszeć...że gdyby miał drugi raz wybierać... TO CO??? Bo sex?? pffff!!!
A potem zadzwoniła Ona. Skłamał. Ale się wydało, że nie jest w domu. Szybko zbierał z podłogi swoje ubrania. Duszkiem wypił kieliszek martini. Przepraszał. Całował.
To chyba tak powinno być....
Powiedziałam mu... że chcę się z nim widywać, ale...na mieście na piwie. Że nie chcę już z nim sypiać...


Nie, nie zakochałam się :) Ale chciałabym...chciałabym by ktoś leżąc obok mnie spocony od sexu nie bał się, że za chwilę zadzwoni telefon i trzeba kłamać i wracać do... żony.

1 komentarz:

  1. uuu, Mała, zaszalałaś... w każdym razie podziwiam odwagę, że to tu napisałaś, ja bym chyba nie odważyłbym się... w każdym razie rozumiem, bo sam chyba bym nie oparł się pokusie, zwłaszcza jeśli bym kogoś bardzo pragnął. ściskam!

    OdpowiedzUsuń