piątek, 27 czerwca 2008

pakowanie...

to już TEN dzień... dzień końca pewnego etapu życia...trzeba spakować wszystkie wspomnienia, część z nich od razu wylądują w koszu...
Nie znoszę się pakować... i nie wiem czy wynika to z samego faktu pakowania czy raczej z porządkowania swojego dotychczasowego życia i zakończenia tego, gdzie wcale nie było, wbrew pozorom, tak źle...

Mam stanowczo za dużo rzeczy!!!!

czwartek, 19 czerwca 2008

dzisiejsi mężczyźni popsuci są przez jutrzejsze kobiety...


stanęłam wczoraj po drugiej stronie barykady...
tym razem to JA, to ja byłam tą, której się nienawidzi bo nie szanuje czyjejś "własności"
Bardzo stara ale zaraz tak nowa znajomość...i ta noc do 4 nad ranem...

-Nie żałuj, że nie zrobiłeś czegoś za co mógłbyś zapłacić zbyt wysoką cenę niż jest to warte...
-ale jak...patrząc na Ciebie...jak?

Kac moralny? dlaczego ja miałabym mieć jakieś wyrzuty? może dlatego, że wiem co się wtedy czuje...
czyżbym się teraz mściła?? coś w tym jest...

Ale przecież tak naprawdę nic się nie stało...to tylko dłuuuga rozmowa, długie insynuacje, dłuuuugie i intensywne...
Ale za ten wzrok, wzrok wpijający się w Twoje ciało, usta, wzrok, który przeszywa i rozgrzewa do czerwoności...czy ten wzrok jest wart tego wszystkiego?
Gdzie kończy się zabawa a zaczyna zdrada?

poniedziałek, 16 czerwca 2008

"oczyszczanie"

musiałam!!!
Musiałam to z siebie wydusić!!!
miało być "oczyszczenie" atmosfery...powietrze nagle zrobiło się tak ciężkie, że nie mogę odetchnąć z tą ulgą, która miała przyjść...
Zazdroszczę Jej...tego, że potrafi się tak bronić! ja nie umiem...
Ale obiecałam sobie, że położę się dziś bez poczucia winy!! i tak będzie! miałam dość zagryzionych warg!
bez poczucia winy...ale jak? skoro usłyszałam, że obwiniam Ją za wiele rzeczy... nie, to nie o to chodzi... może to zazdrość, że ja nigdy nie będę taka jak ona, zdecydowana i pewna siebie...
Umiem bronić się tylko fochem... to takie dziecinne...

niedziela, 15 czerwca 2008

...ból głowy...

yyyyyyyy...

nie... kłótni nie było...
za to były reds'y a teraz desperados...o fajkach wspominać nie będe po i po co skoro to u nas standard...?

-----------------------------------------------------------------
A Kelner znów dziś pokazał swój siódmy zmysł... sms...wiadomość...gg...
ale nie...wszystko ze mną ok...nie, nie chce Go dziś przytulić... czyżby to TEN czas??

sobota, 14 czerwca 2008

no i jestem... w czarnej dupie!!!

wrrrr... złoszczę się znów sama na siebie... i na to, że taka dupa wołowa jest ze mnie i nic ponad to...
23 egzamin z "ukochanej" funkcjonalnej... uczymy się w trójkę i to naprawdę jest trafionym pomysłem z takim jednym malutkim... ale...
Kiedyś stwierdziłyśmy z przyŁaszczką, że teraz jest taki okres, że lepiej się ugryźć w język niż się kłócić... no i kurwa gryzę się!!! już mi krew po brodzie spływa, ale ja cały czas naiwna się gryzę!!! Dwa dni temu załapałam lekkiego doła bo mówiła do mnie jakbym była najgłupsza na świecie... i krew popłynęła mi po brodzie...
Ale Ona się dziś wcale nie pierdoliła!!! tylko ze mnie taka dupa wołowa, że się zamknęłam i nic więcej jej już nie tłumaczyłam a Ona... wyleciałaby na mnie z mordą!!! Jak ja się za to nie znoszę!!!! właśnie za to, że ja nie umiałabym tak jak Ona... wrrrrrrrrrrrr.... głupia ja!!!

Ale dziś będzie wieczór kłótni!!! pierdole taki system!!!! Lepiej w taki sposób oczyścić (taaaaa...) atmosfere bo inaczej to ja tu ocipieje albo jej włosy w nocy podpalę!!!!

Idiotyzmem jest takie właśnie zagryzione języki... ale jeszcze większą takie postawy jak moja... lepiej nie mówić co mnie boli bo jeszcze za to obrywam ;/

------------------------------------------------------------------------------
a filozofia zdana... opłacało się wydać to 13 polskich nowych złotych (no ... 13,50 :P ) bo za to mam piękne 5.0. A tak apropo to tutaj też miałam wrażenie, po wyjściu z egzaminu, że przyŁaszczka ma o to do mnie jakieś ...ale... ale to było (mam nadzieję...) tylko takie wrażenie...

-----------------------------------------------------------------------------
gdzie mój optymizm??? chyba wypalam go razem z ogromną ilością fajek... ;/

poniedziałek, 9 czerwca 2008

heloł!!!

noc była dziwna... dziwnie zabawna i dziwnie szokująca...bo jak inaczej można określić pewien przedział czasu, w którym jeden i ten sam gatunek pokazuje na różnych przykładach swoje zupełnie inne oblicza? Ktoś chciał prze-ruchać (swoją drogą wstrętne to określenie, takie... płaskie w całej symbolice), ktoś inny obronił... Facet - najbardziej skomplikowany gatunek jaki znam...

--------------------------------------------------------------------------------------
Z całego dnia najdziwniejszy fakt był taki, że położyłam się spać w niedzielę (dłuuuuuugo po północy, ale dla lepszego efektu uznajmy, że w dalszym ciągu była to niedziela) a wstałam już w...czwartek... ta uczelnia naprawdę doprowadza mnie do tego, że czas ucieka...tylko kiedy???
A jutro idę na egzamin, za który zapłaciłam dziś 13 polskich nowych złotych... i ciekawe czy:
  1. zdąże dojechać zanim szanownemu Panu X skończą się papierosy, które w niewiarygodnym tempie zostają przez wyżej wspomnianego zamienione w dym w(y)dmuchiwany prosto w twarz biednej ofiary
  2. nie będe zmuszona wydać kolejnych +/-13 pln na kolejną porcję dymu na mojej twarzy...
--------------------------------------------------------------------------------------
Kelnera też wczoraj spotkałam... nieeee... to byłby cud, gdybym uniknęła tego spotkania... jeszcze w bezczelny sposób chciał zostać z tą całą dziwną brygadą przy okrzykach Romana "że wszystko można olać, ale kurwa nie kółko!!" ale... jakoś jednak uciekł...
a ja dziś sobie uświadomiłam, że w całej zawiłości sytuacji między mną a Kelnerem nie ma niczego szczególnego... że przecież budzę się co rano, co rano myję zęby, piję kawe taką jak przed nim, w trakcie i po... niebieski kubek z wisienką i kawa z mlekiem 0,5% w proporcjach niemalże 1:1
Ale dziś odkryłam coś zupełnie nowego... Kelner nie umiałby mnie tak obronić w nocy... nieeeee... nie umiem sobie tego wyobrazić... a podobno całkiem bujną mam wyobraźnię :)

ten gatunek na M/F to wogóle ostatnio schodzi na psy... Jamochłon też się dziś odezwał...że zabieg jakiś, jakiś gips i jakiś buziak niby dla mnie... i jak tu ma się rozumieć to czy owo, kiedy Oni z reguły budzą się zdecydowanie za późno???
tak... już jest bardzo późno...

niedziela, 8 czerwca 2008

asertywność, lody wiśniowe i to coś na M...

Wolnością jest to co robisz z tym co zrobiono Tobie... [J-P Santre]

Czy ja się kiedyś naucze asertywności i tego, że nie wszyscy ludzie potrzebni mi są do szczęścia? Po co mi to wszystko? Ta cała bzdurna pewność, że jesteś do "lubienia"... ale lubić to przecież można koty i lody wiśniowe, ludzi albo się toleruje, albo nie chce się przebywać w ich towarzystwie... jest jeszcze trzecia opcja, ale tej lepiej nie wymieniać głośno...jest tak skomplikowana, że samo napisanie jej nazwy niczego niestety nie upraszcza...