niedziela, 28 czerwca 2009

Czas robi swoje. A ty człowieku?

Czy zastanawiał się pan kiedyś, jak silnie związani jesteśmy z przeszłością? Niekoniecznie naszą. Zresztą cóż to jest nasza przeszłość? Gdzie są jej granice? To jest coś w rodzaju bliżej nieokreślonej tęsknoty, tylko za czym? Czy nie za tym, czego nigdy nie było, a co jednak minęło? Przeszłość to tylko nasza wyobraźnia, a wyobraźnia potrzebuje tęsknoty, wręcz karmi się tęsknotą. Przeszłość drogi panie nie ma nic wspólnego z czasem, jak się sądzi.



Dziś już tak nie myślę...
dziś już nie ma nadziei...

na dodatek jest mi głupio, że wczoraj myślałam, że On ciągle, albo znowu... ha!
Mądra kobieta po nocy!
a jeszcze mądrzejsza po zakupach z przyjaciółką!

I na rudo się zrobiłam...
I przestanę być miła (a przynajmniej spróbuję)

A facetom się nie ufa...żadnym!

I chociaż jest tam w Krakowie W. pisze, dzwoni, "piękności"...
To co, że wygląda jak zbir
To co, że gdyby przyjechał do miasteczka mego rodzinnego po chwili wszyscy by dudnili o tym, że spotykam się z jakimś gangsterem, albo...że to mój alfons!
To co, że czuje się przy nim wyjątkowo bezpiecznie...

Przecież to wszystko nie jest ważne!!!





sobota, 27 czerwca 2009

Spróbuj po prostu żyć. Rozpamiętywanie jest zajęciem starców.


Jeżeli istnieje jakiekolwiek pocieszenie w tragedii , jaką jest utrata ukochanej osoby, może nim być jedynie zawsze potrzebna nadzieja, że być może tak było lepiej.


Muszę w to wierzyć...
a miało być tak pięknie...jak w bajce i zakończenie miało być też...takie bajkowe a było? żałosne! jak z taniej telenoweli...

Czateria, wymiana zdań, spojrzeń.
Pierwsze rozmowy przez telefon jeszcze tej samej nocy.
Pierwsze spotkanie po tygodniu... i już wtedy... tak! wtedy już się zakochałam...
Nie chcieliśmy się z sobą rozstawać...
Potem Jego wyjazdy i Jego powroty.
Tyle miesięcy żyłam od weekendu do weekendu.
Przez tych prawie 8 miesięcy chyba tylko przez dwa weekendy się nie widzieliśmy.
Wyznania...
Pocałunki...
Wspólne plany...
Marzenia...
I wspólny pierwszy i ostatni wyjazd... wspólne walentynki...wspólne Zakopane, do którego niedawno zabrał także Ją...

Wyznania...ech głupie wyznania...bo cóż dla Niego mogło znaczyć to Kocham? nic...
i ten sms, który przekreślił wszystko, z moim życiem na czele!

Odesłane wszystkie rzeczy, szereg wspomnień, potargane zdjęcia, spalone kartki...
Ostatnia rozmowa przez internetowe kable po kilku tygodniach, w której powiedział, że dawał znaki... jakie kurwa znaki????? Rozmawiając ze mną jeszcze kilka dni wcześniej zarzekał się, że kocha, że tylko ja... i co?? bullshit!!!!
Powiedział, żeby zapomnieć, usunąć wszystkie dane, numery, WSZYSTKO!

ciężko...

A potem...zdjęcie K... z Nim, bez Niego, dla Niego, dla Niej... co za ból!
i ta świadomość, że mnie...że dla niej...

Po jakimś czasie zaczęły się Jego wizyty na moim profilu NK
W gościach widziałam Go z reguły wtedy kiedy wracałam z pracy w doskonałym humorze, kiedy udawało mi się w tych nielicznych momentach o Nim zapomnieć...
Ja przestałam odwiedzać Go w ogóle po przeczytaniu na jednym ze zdjęć, że ją kocha...

A ostatnio ta wiadomość od Niego...
Wczoraj odwarzyłam się wejść na Jego profil...
Po chwili zobaczyłam Jego wzrok w 'gościach'
Jak się nie bać kiedy On tak patrzy... pamiętam to zdjęcie... tyle rzeczy pamiętam...
Dzisiaj znowu odwiedził mój profil...

Mam w głowie milion myśli! Milion nadziei, że może On, że może jeszcze, że może ciągle...że może mnie...

Teraz jak o tym pisze wydaje mi się to głupie i naiwne...
Chciałabym wiedzieć co myśli, dlaczego to On sam nie pozwala mi zapomnieć, czy Jego wspomnienia są równie silne... czy zastanawiał się kiedyś jakby to było gdyby się nie wydarzyło... albo dalej... gdyby znowu był...

Muszę zapomnieć... wiem, że muszę...
Wiem, że zranił najbardziej na świecie, ale kocham Go nadal... chociaż wolałabym nie...


Słodko, słodko otrząsnąć pył z obuwia i odchodzić nie pozostawiając nic za sobą, nie, nie odchodzić, ale iść... [...] Odchodzić idąc, iść odchodząc i nie czuć nawet wspomnienia.






środa, 24 czerwca 2009

"uważaj na siebie księżniczko"

Spieprzyłam na całej lini!!!!

a teraz? jest razem zemną w łóżku, szarpie mnie za ramię, czuję jego oddech, zapach... znowu kurwa ten moralniak!!!!!
Przyczepiło się zwierzęcie i już :(

W. przyjechał trochę po północy...
Siedzieliśmy w tym cholernym jeepie i rozmawialiśmy.
Opowiedziałam o planach mieszkaniowych... mówił, że Mu zaimponowałam, że jest pod wrażeniem... że Go pociągam - i intelektualnie i fizycznie...
To drugie mogłam poczuć kilkadziesiąt minut później...

To nie miało tak być!
Pojechaliśmy na jakieś wzgórze...przecież już jadąc tam wiedziałam co może się wydarzyć... był czuły i delikatny. Kiedy powiedziałam przestań - przestał... Przytulił, pogłaskał...
ale co z tego??
Chciałabym żeby to było nasze ostatnie spotkanie, ale chyba powinnam mu coś jednak wyjaśnić...

Bo...
kiedy tak tulił mnie i całował po włosach....myślałam o Te... myślałam o tym jak dużo ciągle dla mnie znaczy i że W nie zasługuje na to, żeby całując jego myśleć o innym...

Poza tym... widząc go bez koszulki doszłam do wniosku, że nie dość, że mnie nie pociąga to jeszcze wręcz odrzuca. jest otyły i trzeba to głośno powiedzieć!
Ciekawe czy Te też tak kiedyś myślała patrząc na mnie... czy zastanawiał się jakie życie mogłoby być piękne, gdybym była łaska pozbyć się tych zbędnych kostek smalcu.

Dobrze, że wyjeżdżam, że nie będzie okazji spotkać się z W... tylko, że to taki naprawdę fajny facet...

Czemu ciągle kocham więc tamtego chuja??? dlaczego na siłę próbuje być teraz z kimś innym? przecież nie o to w tym wszystkim chodzi...
Znowu się zgubiłam w swoim życiu... znowu to samo...

Muszę się wreszcie odnaleźć!!!!



wstyd...
"Znalazłam sny z dziecięcych lat przewiązane białą wstążką
Nie taki w nich zmyśliłam świat, nie tak miałam żyć
Zasłaniam ręką twarz, bo jest mi wstyd
Sprzedałam swoje "ja", by tylko kochaną być
Jest mnie coraz mniej i mniej co dnia
Zasłaniam ręką twarz, smutno mi..."

wtorek, 23 czerwca 2009

nie to nie :)

Chciał po mnie przyjechać...
napisałam...
odpisał... 'zaraz będę'
a potem telefon, że jednak za dwie godziny...

zła...
a co? z focha nie mogę strzelić???
koniec bycia tą dobrą i wyrozumiałą!
jak się chce mnie mieć to trzeba się starać!!!!

ps. za dużo piwa :)

albo powódź albo posucha...

tak,
poznałam W.
bardzo rozsądnie po kilku godzinach rozmowy przez kabelki zwane potocznie internetem (no, nie kabelki... WiFi :P ) o godzinie 00.10 poprawiłam makijaż, wsiadłam do mej srebrnej strzały i pojechałam na parking pod castoramę (tą na olszy).
Czekał...
ogromny granatowy jeep z jeszcze bardziej przerażającym kierowcą...
ba! mało tego! ja jeszcze wsiadłam do tego jeepa a ten zawiózł mnie w środku nocy na kopiec kraka :)

I tak sobie jest pan W...
sporo za, wiele przeciw... ale ja i tak jutro wyjeżdżam na dłużej więc niech sobie tam będzie :) motyli nie ma :)


I jest T...
biurowy romans...
Nie zakończył się jak przypuszczałam tamtej nocy po weselu...
niby nic się nie działo, ale...
Czemu zawsze musi być to ALE???
Był dzisiaj... pożegnać się... posiedzieliśmy, pogadaliśmy...
Jak wychodził już... złapał mnie za brodę i pocałował... i pocałowałam... i całowaliśmy się!
Jedyne co powiedział "oj, jakoś nie możemy przestać :) "
Prawda...

po 10 minutach zadzwonił, powiedział, że mało pogadaliśmy (już widzę o jaką rozmowę mu chodziło)i że może jeszcze jutro, zanim wyjedzie, zanim ja wyjadę...

Najgorsze, że nie mam nic przeciwko!
Moralniak poszedł się paść!!!!!!

poniedziałek, 15 czerwca 2009

mimo wszystko...

Do niedzieli jakoś szło
Lukier miód liryczne cudo

Nagle coś drobiażdżek wręcz
Na manowce złości wywiódł mnie




Nie jest dobrze...powiedziałabym wprost, że jest źle, ale boję się pisać o tym głośno. Ot, taki mój strach...

Chcę zapomnieć a boję się wyprzeć z pamięci.
Chcę znienawidzić a boję się przestać czuć.
Chcę odrzucić a boję się stracić siebie.

Chcę zablokować...ale boję się, że już nigdy nie zobaczę.

Naiwne to wszystko...
Nie wchodziłam na jego profil odkąd zobaczyłam 'wyznanie'. Za dużo mnie to kosztowało, bolało tak jak gdyby ktoś tamtą kartkę wypalał mi gdzieś w trzewiach...Pamiętam, że skuliłam się w kłębek i długo nie umiałam dojść do siebie... a potem...potem było tylko gorzej...Obraz zdjęcia powracał jak hologram...gdzie nie spojrzałam tam widziałam tamten obrazek... Długo nie umiałam się na niczym skupić...

21.55 w gościach na NK on...
boli... ale znowu ta nadzieją, że może ma gdzieś tam na dnie jakieś szczątkowe dobre uczucia do mojej persony... takie, które nie zostały jeszcze strawione przez ten fałsz i nowy związek.
22.55 w gościach na NK znowu on...
Nie wiem dlaczego...ale nie szukam już powodu bo boję się własnych podejrzeń...
22.56 wiadomość...
Hej. Co tam u Ciebie słychać? Pewnie niedługo wakacje :)
pozdrawiam


i zgłupiałam...tak po prostu...
Napisał...On...jak gdyby nigdy nic...
jak gdyby z Jego telefonu nigdy nie wypłynęła wiadomość, która mnie zabiła...
Jak gdyby jego palce nigdy nie wystukały na klawiaturze najbardziej gorzkich słów
jak gdyby nigdy nie zażądał wykasowania wszystkich jego danych z pamieci mojej, mojego telefonu i komputera...
jak gdyby nigdy nie złamał mi serca, które do tej pory nie potrafi dojść do siebie...
jak gdyby...nigdy nic...

ZABLOKUJ usłyszałam krzyk z milionów gardeł!
Nie umiem...

A potem te zdjęcia...to Zakopane z Nią, chociaż ze mną było zaczarowane... nie ważne..ono już nigdy nie będzie nasze, chyba nawet nigdy nie było i nie miało być...

Więc skąd we mnie ciągle te uczucia, które chcą a nie pozwalają zapomnieć?

niedziela, 14 czerwca 2009

stąpając po niepewnym gruncie...





Mam moralniaka...
i to jak diabli!!!

Niby święciło się "coś" od dawna...
A wczoraj ślub, wesele... i ja jako "zastępczyni" narzeczonej...

Dlaczego faceci wyciągają rękę po kobietę drugiej nie mając wolnej??
Zaczęło się niewinnie... wspólny papieros...jeden, drugi, siódmy...
Buziak...jeden, drugi, język... odskoczyłam jak oparzona...
Nie wiem jak mnie przekonał, co powiedział..chyba staram się wyprzeć to wszystko z pamięci...

A po weselu wschód słońca nad Zakrzówkiem...
Szczęki strzelały mi z zimna a on...podobno tylko chciał rozgrzać. W uszach ciągle słyszałam jak bosko całuję...mój egoizm podpowiadał, że miło usłyszeć coś takiego...aniołek z drugiej strony głowy krzyczał "co robisz wariatko! On za rok będzie przyrzekał przed Bogiem! u Niego w domu, w jego łóżku śpi ona..." Zagłuszył nawet Aniołka!!!

I te jego dłonie...takie gorące...

Po wszystkim wrócił Aniołek i wykrzyczał mi prosto w twarz, że zachowałam się jak szmata!!! Aniołek miał chyba Moralniak na imię... Dlaczego jego nie odwiedził? To nie ja... nie ja mam zobowiązania...nie ja tłumacze, że przecież nic takiego się nie stało...nie ja nie chciałam jeszcze wracać...nie ja tłumaczyłam, że nie mam żadnych zobowiązań wobec nikogo...nie ja mówiłam, że nikomu jeszcze niczego nie przysięgałam... no K***A nie ja!!!!
Więc dlaczego to mnie gryzie sumienia a on potrafił przyjechać w południe jak gdyby nigdy nic...

Jak zaufać kiedykolwiek facetowi???
Nie... nie chce żadnego!

Nie są mi potrzebne nocne bóle brzucha ze strachu o to co i z kim właśnie robi...

LEPIEJ JEST SAMEMU MARZNĄĆ CIEPŁĄ NOCĄ NIŻ O KOGOŚ BEZUSTANNIE DRŻEĆ!!

Stąpamy oboje po niepewnym gruncie...

poniedziałek, 8 czerwca 2009

...i kocham to miasto zmęczone jak ja...



Pakuję się...albo raczej staram się spakować.
Jest to zdecydowanie jedna z tych czynności (wielu zapewne), których porządnie zrobić nie potrafię... zabieram stanowczo za dużo niepotrzebnych rzeczy tych potrzebnych natomiast zapominam...

Rzuciłam dziś papiery w kąt i o godzinie 16.30 postanowiłam sprawdzić czy wisła dalej płynie w dobrą stronę...

Lenistwo...
Ach...co za cudowne uczucie wyłożyć się nad Wisłą na kurtce, pod głowę włożyć torbę, mieć okulary na nosie, żółtą bluzkę i książkę w dłoni...
I do M. napisałam, że się leniuchuje... nic...i do T...napisał, że za 5 minut będzie... i był... i jak zwykle pachniał nieziemsko...szkoda, że sam zapach nie wystarczy by zauroczyć kobietę...
A M. odpisał później...że odizolował się od świata i próbuje się uczyć...
Chodzi mi on strasznie po głowie... prawie nic o nim nie wiem...nie wiem jak wygląda... ale ma cudowny głos i uwielbiam jego maile...

I pomyśleć tylko... zaczęło się od śmierci...

a Jutro wyjazd z dzieciakami na trzy dni w góry... a papiery czekają na napisanie..znów będę do tylu ze sprawozdaniami. Ech...
Youth wasted...

niedziela, 7 czerwca 2009

miłości!!!

chcę
proszę
błagam
ŻĄDAM!!!

chcę znowu poczuć robactwo w brzuchu... chce mieć błyszczące oczy...gładką skórę...

czuję...
czuję jak moje dłonie pragną stopić się z męską dłonią...tak bardzo mi tego brakuje...

czwartek, 4 czerwca 2009

Czy to nie ironia losu, że umierają Ci co tak pragną żyć?


...taka młoda..15 lat...

Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego Bóg wybiera takie młodziutkie osoby do takich ogromnych cierpień, przecież to niemożliwe żeby miały na sumieniu aż tak ciężkie grzechy...

płacz...
żałoba w pracy...
płacz i szloch...

wtorek, 2 czerwca 2009

chwilowa zdrada była... oby nie chwilowy powrót...

oby...

Nie potrafię poukładać swojego życia... oooo nieeee..., ale może chociaż pisać powinnam w jednym miejscu...

żal zostawić tych kilka notek... będą... będą tutaj...

_____________________________________________________________________________
01 czerwca 2009
osobowość

Dawno dawno dawno temu, za siedmioma górami, za siedmioma lasami Hipokrates podzielił ludzkość na cztery grupy...osobowości...

Robił Ci ktoś kiedyś test na Twój typ osobowości?

Zastanawiałeś się ile przez ten charakter tracisz a ile zyskujesz??

Sangwinik w dzisiejszych czasach: prawdopodobnie funkcjonuje najlepiej ze wszystkich typów osobowości. Spontaniczny i otwarty w kontaktach z ludźmi, szybko dostosowuje się do otoczenia. Z przesadnego ataku złości potrafi zahaczając o nostalgię przejść do euforii.

Jako mała dziewczynka robiłam różne testy... jako duża dziewczynka robią mi je inni...

I tak...


Kiedyś na WDNie mieliśmy zajęcia z "panem wszystkowiedzącym". Zrobił test...krótki nie był... po którym to ni mniej ni więcej wyszło, że sangwinik ze mnie pełną gębą...się nawet ucieszyłam dopóki po wymienieniu przez owego pana wszystkich superlatyw mojego niby_charakteru oznajmił, że nauczyciel to z kogoś takiego ŻADEN i lepiej żeby się osobnik taki innej pracy imał a nie brał się za wychowywanie...

Od tamtej pory przyznam, że zastanawiam się czy nie wziąć sobie tego do mięśnia sercowego...

Ale mniejsza o to... o moich ostatnich rozważaniach na temat zacząć/nie zacząć nowe studia związane/nie związane ze szkołą i szukanie/nie szukanie pracy w innym charakterze może innym razem...


Wczoraj siedząc spokojnie w Krawacie (chociaż planowo spokojne siedzenie miało być w Spokoju, ale że po "...każdy to powie, Wisełka mistrzem w Krakowie..." spokojnie było mało gdzie to wyszedł w praniu jednak ten element garderoby męskiej) z przedstawicielką choleryków i jedną od melancholików doszłyśmy do wspólnych wniosków powiązania naszych charakterów z elektrycznością...


Otóż cała trójka jest płci pięknej podobno, bez jakichkolwiek uwiązań pseudo_matrymonialnych i po nie jednych takowych próbach, które kończyły się... no powiedzmy sobie wprost... RÓŻNIE... to, że Twój ród (męski znaczy się) jest czasem jako ten wrzód z przysłowia i potrafi znacznie w życiu kobiety namieszać samym swoim pojawieniem się...wszyscy chyba wiedzą...

Kobiety "po przejściach" reagują na nowego samca w dziwny sposób...
Melancholik stwierdził, że zapala się przy główce lampka z ostrzeżeniem...
Choleryk... że lampek jest wiele i to w różnych kolorach...
U mnie natomiast sprawa z elektrycznością wygląda tak, że ślepa nie jestem...lampki widzę, ale głupia być może bo wystarczy jedna chwila żebym złapała za wtyczkę i wytargała ją z kontaktu... w ten oto sposób lampki gasną i mogę mieć w dupie wszystkie ostrzeżenia...


No i ciąży mi to...


Z jednej strony chciałoby się mieć Kogoś... i dlatego wyłączam ten prąd...
z drugiej... jeśli będę się tak "parzyć" na własne życzenie to wkrótce nie zostanie ze mnie nic prócz blizn po oparzeniach... i nie będę już miała wtedy siły wyłączać moich kolorowych lampeczek...

Czy można zmienić typ osobowości???
_______________________________________________________________________________

05 maja 2009
Największym szczęściem jest poczucie sensu życia. / szczęśliwa :)

Bo odkrywam siebie na nowo...i szczęście w drobiazgach... i to, że miłość nie jest mi potrzebna... robię co chcę, żyję jak chcę i czerpie ile się da :)

Sama sobie kupuję konwalie i czuję ich zapach w pokoju... bo najważniejsi jesteśmy my sami...

Nie warto się martwić o przyszłość, zadręczać przeszłością... ważne jest tu i teraz i to żeby się dobrze czuć w swoim towarzystwie :)
________________________________________________________________________________

24 kwietnia 2009
takie małe załamanie...

Głupia książka!!!!
Wczoraj jeszcze mogłam pisać z radością... naprawdę!
Nie pisałam miesiąc, ale to był dość sympatyczny miesiąc :)
Dużo spotkań ze znajomymi, mało nudy, mało smutnych myśli...
Zapłakałam... 2 razy przez Niego zapłakałam... pierwszy raz w niedzielę Wielkanocną... drugi w poniedziałek lub we wtorek... było mi smutno i źle... ale ogólnie było tak jak trzeba... zapominałam...

Wczoraj kupiłam sobie drugą część sagi Cullenów... Księżyc w nowiu
Pierwszą - Zmierzch - dostałam od siostry na urodziny i szybko przeczytałam, ale ją znałam...byłam na filmie z T...
Ale ta... jestem przy czwartym rozdziale...czytam gdzie się da... w autobusie, w drodze do pracy, z pracy...idąc chodnikiem...
Przygnębiła mnie...

Czas przemija nawet wtedy, kiedy wydaje się to niemożliwe. Nawet wtedy, kiedy rytmiczne drgania wskazówki sekundowej zegara wywołuje pulsujący ból. Czas przemija nierówno - raz rwie przed siebie, to znów niemiłosiernie się dłuży - ale mimo to przemija. Nawet mnie to dotyczy.

Dzisiaj znów wychodzę... z kolegami na piwo. 9 maja z jednym z nich mam jechać na wesele.

Tak się nie powinniśmy rozstać! Powinien się ze mną pożegnać! Powienien pocałować na pożegnanie!!!!
Powinien!!!!!!!
_________________________________________________________________________________

25 marca 2009
kobieca intuicja

Muszę się zmienić... wiem, że ryzyko jest duże, ale co innego mogę zrobić?
Znów za dużo o Nim myślę...

Mam kobiecą intuicję...ale nigdy jej nie słuchałam, teraz dopiero widzę, jaki błąd popełniłam!
Na tym innym moim blogu...tam jest dowód tego, że już na początku wiedziałam, że ten związek nie ma szans... i dowód na to, że wybaczyłam pomimo tego, że byłam świadoma, że to błąd... Dlaczego wtedy nie posłuchałam siebie? z naiwności? czy z nadziei?
Przecież ja już wtedy wiedziałam, że jeśli TAK jest na początku to NIGDY nie będzie tak jak powinno...
Znajomi tłumaczyli, żebym dała szanse, ale czy mam prawo na nich położyć winę za to co teraz czuję? nie... to tylko ja...
To moje doświadczenia powinny mnie nauczyć, że to błąd... kolejny mój błąd!

Po smsie... TYM smsie napisałam pytanie "zdradziłeś mnie?" to było pierwsze co przyszło mi do głowy...po tygodniu okazało się strzałem w dziesiątkę... intuicja?

Na drugi dzień śniła mi się bardzo ładna blondynka, proste włosy... dużo ładniejsza niż ja... tłumaczyła, że to już trwa od dawna... teraz wiem, że są razem... z taką właśnie blondynką... z kobietą z mojego snu... intuicja?

Dlaczego nie słucham siebie? głosów, które krzyczą wewnątrz mnie???
Może już czas wsłuchać się w siebie...?

By zmienić świat
zacznij od małego kroku
jak mały by nie był
Pierwszy krok jest najtrudniejszym ze wszystkich
Kiedy już zaczniesz iść
będziesz chodzić z dumą
Powiesz, że nigdy tego nie robiłeś
ponieważ możesz zginąć próbując
Ponieważ...
Jeśli zamkniesz oczy
ponieważ dom płonie
i pomyślisz, że nie mogłeś się ruszyć
dopóki ogień nie wygasł
ponieważ możesz zginąć próbując...

-------------------------
co byłoby łatwiejsze?

Muszę się zmienić... wiem, że ryzyko jest duże, ale co innego mogę zrobić?
Znów za dużo o Nim myślę...

Mam kobiecą intuicję...ale nigdy jej nie słuchałam, teraz dopiero widzę, jaki błąd popełniłam!
Na tym innym moim blogu...tam jest dowód tego, że już na początku wiedziałam, że ten związek nie ma szans... i dowód na to, że wybaczyłam pomimo tego, że byłam świadoma, że to błąd... Dlaczego wtedy nie posłuchałam siebie? z naiwności? czy z nadziei?
Przecież ja już wtedy wiedziałam, że jeśli TAK jest na początku to NIGDY nie będzie tak jak powinno...
Znajomi tłumaczyli, żebym dała szanse, ale czy mam prawo na nich położyć winę za to co teraz czuję? nie... to tylko ja...
To moje doświadczenia powinny mnie nauczyć, że to błąd... kolejny mój błąd!

Po smsie... TYM smsie napisałam pytanie "zdradziłeś mnie?" to było pierwsze co przyszło mi do głowy...po tygodniu okazało się strzałem w dziesiątkę... intuicja?

Na drugi dzień śniła mi się bardzo ładna blondynka, proste włosy... dużo ładniejsza niż ja... tłumaczyła, że to już trwa od dawna... teraz wiem, że są razem... z taką właśnie blondynką... z kobietą z mojego snu... intuicja?

Dlaczego nie słucham siebie? głosów, które krzyczą wewnątrz mnie???
Może już czas wsłuchać się w siebie...?

By zmienić świat
zacznij od małego kroku
jak mały by nie był
Pierwszy krok jest najtrudniejszym ze wszystkich
Kiedy już zaczniesz iść
będziesz chodzić z dumą
Powiesz, że nigdy tego nie robiłeś
ponieważ możesz zginąć próbując
Ponieważ...
Jeśli zamkniesz oczy
ponieważ dom płonie
i pomyślisz, że nie mogłeś się ruszyć
dopóki ogień nie wygasł
ponieważ możesz zginąć próbując...
donna (16:43)
6 całe pole słoneczników
co byłoby łatwiejsze?
Koniec 4 serii Dr Hous'a...
Amber umiera... Wilson cierpi...

Co byłoby prostsze? łatwiejsze?
Kiedyś pomyślałam, że może mniej bolałoby gdyby on umarł? nie żyłabym tymi wszystkimi oszukanymi chwilami, kłamstwami, którymi mnie karmił...tym co było dla mnie tak prawdziwe, że aż dotykalne a co później w ciągu jednej chwili straciło całkowicie sens i swoją realność...
Ale czy rzeczywiście to byłoby łatwiejsze?
Wtedy straciłabym więcej... dużo więcej... straciłabym te minuty i godziny, które mogłyby dalej trwać... dalej w miłości i nadziei... straciłabym całą swoją przyszłość bo jego nie byłoby już...nie byłoby go nie tylko obok mnie... w ogóle by nie było...
Nie chodziłoby o to, że budzi się przy innej tylko, że już nigdy nie otworzy oczu, nie zobaczy błękitu nieba, które tak kocha...

Tak jest dużo lepiej...
Chociaż nie umiem, póki co życzyć mu szczęścia przy jej boku, wiem, że kiedyś się tego nauczę... jeśli moja miłość do niego była prawdziwa to będę umiała kiedyś się z tym wszystkim pogodzić... nie! nie z tym jak to się skończyło, nie z tymi kłamstwami, które teraz zatruwają każde wspomnienie i pytają co było prawdziwe a co było zwykłą farsą...
Będę umiała się pogodzić z tym, że wybrał życie obok innej kobiety....
Szczęście obok innej kobiety...
Budzić się i zasypiać obok innej kobiety...

Wiem, że nie zrobił tego po to żeby mnie skrzywdzić...może właśnie zrobił to po to, żebym odnalazła siebie, była szczęśliwa... może nawet nie wiedział, że taki to kiedyś przyniesie skutek...

Nie sądzę, żeby tego nie przemyślał...żeby było mu łatwo...żeby zrobił to nie myśląc o tym co będę czuła ani przez ułamek sekundy...

Dobrze, że żyje...
Dobrze, że i ja żyję, pomimo tego, że próbowałam to powstrzymać...

Gdyby odszedł bezpowrotnie nie umiałabym przestać zadręczać się myślami, że Bóg zrobił mi największą krzywdę odbierając mi to co najpierw mi zesłał z nieba... Zastanawiałabym się cały czas co zrobiłam nie tak, szukałabym przyczyny nie odejścia a odebrania mi miłości...
Teraz zastanawiam się nie nad nim a nad sobą... Bóg nie ma tu nic do gadania... Ludzie mają wolną wolę... swoim rozumem sami potrafią kierować...
Sercem nie potrafią...
i może to była przyczyna...
_________________________________________________________________________________

24 marca 2009
znajomości internetowe

Czy przeżywaliście kiedyś takie? i jak było...?
ja miałam w swoim życiu kilka epizodów...krótszych lub dłuższych...bardziej lub mniej przyjemnych....

Jest wiele portali randkowych, for (czy to aby poprawna odmiana??) czatów i innych "stron" gdzie niby to można kogoś poznać...

Pilota poznałam kiedyś na...czacie...nigdy bym się tego nie spodziewała... chciałam tylko zabić nudę...odezwał się, potem gg, nr telefonu, spotkanie po tygodniu...i to wszystko tak szybko się stało, teraz dopiero widzę, że za szybko...
Myślałam wtedy o tym, ale nie chciałam o tym myśleć. Było mi dobrze tak jak było i cieszyłam się z tego, że jest i że mnie znalazł.
Kilka miesięcy...cudownych i gorzkich jednocześnie... Wielu rzeczy żałuję, wielu żałowałabym gdyby się nie wydarzyły...
I ten żałosny koniec...
Wszystko trzeba w swoim życiu przeżyć...

Przed pilotem był lekarz poznany na znanym portalu randkowym... młody, wykształcony, dość przystojny, inteligentny... bardzo chciałam wtedy z kimś być, ale w pewnym momencie powiedziałam sobie DOŚĆ i tego nie żałuję! Może w nie najlepszym momencie to powiedziałam a może własnie w ostatniej chwili... leżeliśmy obok siebie, zaczynaliśmy się...nie! mieliśmy właśnie uprawiać sex i dopiero wtedy do mnie dotarło, że nie... nie umiem z nim być i nie chcę... potem było jeszcze jedno spotkanie... dalej utrzymywałam swoje NIE. Szacunek za to dla mnie.

Teraz, po rozstaniu z pilotem znowu się zarejestrowałam, znowu przeglądam ogłoszenia na G...piszę, odpisuję i co? I wyciągam właśnie wnioski, że ludzie tak naprawdę nie wiedzą czego chcą i czego oczekują...nie wiedzą nawet czy naprawdę kogoś potrzebują.
Ja nigdy nie kłamię, że wygląd nie ma znaczenia. Zwłaszcza jeśli chodzi o poznawanie się przez internet. W tym przypadku wygląd jest bardzo ważny! I im szybciej dowiemy się jak ta druga osoba wygląda tym lepiej... nie ma tych wyimaginowanych ideałów, które później w zderzeniu z rzeczywistością bardzo boleśnie upadają.

Czego szukają mężczyźni? Kobiet wysokich, wykształconych, inteligentnych, kulturalnych, szczupłych, z ciekawymi zainteresowaniami, wyrozumiałych, szczerych, troskliwych... a czego można chcieć więcej?

Zdjęcie...staram się w takich przypadkach wysłać w pierwszej wiadomości. Po co? własnie po to, żeby się nie oszukiwać... Nie jestem brzydka, ale nie mam figury modelki... w ogóle nie mam figury... a jednak z pilotem byłam stosunkowo długo...

Raz... RAZ tylko spotkałam się ze szczerością... ktoś napisał, że jestem sympatyczną kobietą, ale nie w Jego typie. I za to, chociaż nie znam tego chłopaka go potrafię szanować. Takiego mężczyznę chciałabym mieć kiedyś u swego boku... Szzczerego i rozważnego... Taki facet nie pisze tylko po to, żeby chwilowo zabić swoją nudę...

Z P. spotkałam się tydzień temu... inteligentny, sympatyczny, ale jeśli chodzi o fizjologię totalnie nie w moim stylu... wysoki, ale nie dość i bardzo szczupły... a ja potrzebuję czuć siłę męskich ramion... a może też dlatego, żebym stojąc obok nie czuła się jak Goliat przy Dawidzie...
Pisze...odpisuję bo lubię... Pyta o spotkanie i pewnie się spotkamy bo lubię Go słuchać i z Nim rozmawiać... Przyznałam się nawet do próby... dalej chce mnie poznawać...
Takich ludzi wokół nigdy za wiele...

I Jest G. Ale z Nim jeszcze się nie sptkałam... Lecznicze smsy od Niego przyprawiają o uśmiech... co będzie... zobaczymy. Póki co umie mnie rozbawić.


Pytanie po co ludzie korzystają z takich sposobów poznawania ludzie jeśli nie są pewni, że chcą???
Chyba nawet ja sama nie wiem czy chcę... a może chciałabym żeby było jak z pilotem... jak uderzenie pioruna! i już się wie, że TAK

Nie umiem być sama... nie chcę być sama...
chociaż powinnam...
________________________________________________________________________________

17 marca 2009
wyznanie 25 latki...

To już ponad trzy tygodnie odkąd napisał tego smsa... "to już koniec..." Ciężko było, czasem będzie pewnie jeszcze gorzej...
Popełniłam największy błąd mojego życia... w wieku 25 lat podcięłam sobie żyły...nie, nie chciałam żeby wtedy dlatego wrócił, nie chciałam nawet żeby wiedział...mam czasem żal do znajomych, że wie... Ale nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem...mam tylko jedno życie i drugi raz go nie zaryzykuję...
Wiem, gdzie tkwił mój błąd... jego szczęście utożsamiałam ze swoją osobą...widocznie nie kochałam...On widocznie też nie...

Nie pierwszy raz ktoś aż tak mnie zranił. To co zrobiłam było tchórzostwem bo wtedy... ten pierwszy raz...miałam miesiące wyjęte z życia...umartwiałam się co on robi, z kim i gdzie jest... przestałam żyć tak naprawdę...
teraz jest troche inaczej...staram się nie myśleć... zablokował mnie na gg...nakarmił mnie gorzkimi słowami na zakończenie...że desperatka, że żałosna, że mówił co chciałam usłyszeć... Nie sprawdzam już jego konta na nk, nie szukam na gg, nie oglądam zdjęć... nic... chce zacząć swoje życie raz jeszcze skoro dostałam taką szansę... Żałuję tego co zrobiłam, ale z drugiej strony... nie byłabym teraz chyba aż tak silna...
Nie płakałam przez niego... czasem mam ochote, ale chyba juz nie umiem...po co marnowac na to wieczory?
Mam pracę, mam przyjaciół, mam rodzinę... Mam więcej niż powinnam...niż zasługuję...
Zmienię swoje życie...i podkreślam, że na lepsze!

Za rok o tej porze będe szczęśliwa!!!!
I nie...nie chodzi mi o to, że będe ponieważ bedzie jakiś ktoś... będe szczęśliwa sama ze sobą! To jest teraz mój cel... odnajdę własne pasje i będę je rozwijać... Stanę się silną!

Nie wiem czy będe umiała jeszcze kiedykolwiek zaufać...za dużo wydarzyło się w moim życiu... I chociaż chciałabym mieć teraz kogoś kto by mnie przytulił czy chwycił za rękę to wiem, że przy pierwszej gorszej sytuacji uciekłabym...ze strachu przed porzuceniem... żałosne to...
Wiem też, że powinnam teraz być sama bo dopiero kiedy będę szczęśliwa sama ze sobą będę potrafiła dzielić szczęście z kimś innym...
_________________________________________________________________________________

09 marca 2009
Brak tytułu

przeświadczenie, że jest (jak w poprzednim tytule) sobie poszło...ustąpiło miejsca chyba nieoczekiwanej przeze mnie a na pewno nie pożądanej... tęsknocie...
No wiem wiem... drań nie jest tego wart...

Ale śnił mi się wczoraj i dziś i chyba to mnie tak dobiło...

Palę zdecydowanie za dużo! (taka mała dygresja) ale zaczęłam też wreszcie jeść (co ostatnimi czasy było świętem w momencie kiedy ktoś mnie do tego zmusił...mama, współlokator) ale przeszło... tydzień bez posiłków zaowocował cholernie suchą skórą więc smaruję się oliwkami i innymi mazidłami...

raz jest lepiej (jak teraz po lampce ulubionego wina) a raz gorzej, jak rano (po tym jak niechybnie odwiedził mnie we śnie i to BEZ POZWOLENIA!)

Zobaczymy co to będzie jutro...

Nie śnij mi się zjawo przeokrutna!!!

a kysz!!!!!!
__________________________________________________________________________________

02 marca 2009
CHUJ!!!!!

Szanujcie się dziewczyny! Oni wszyscy są (jak w tytule). Jakaż ja byłam głupia... jaka naiwna!!! Wierzyłam, ufałam, że mnie kocha, że jestem tą najważniejszą i jedyną... ale teraz wiem, że mogłam się tym wszystkim podetrzeć! Faceci są beznadziejni!!! Wiedzą tylko gdzie mają ch**a!!! i to się dla nich liczy!!! Wspólne walentynki, wyznania miłości!! wszystko jest niczym... jest bagnem, w którym same się dobrowolnie topimy!!!
Zostawił mnie... bez przyczyny, bez niczego... szukałam winy w sobie! Siebie za to obarczałam... chciałam ze sobą skończyć!!! a tu dziś takie olśnienie!!! jest ch***m!!!!!!!!!! i to do potęgi entej!!!! Byl w Krakowie!!! spotkanie klasowe w knajpie i co??? i mnie kur***rz zdradził z jakąś z***ą!!!!!
Ależ ja byłam głupia!!!!

Nie dajcie się dziewczyny!!!! Nie pozwólcie żeby ktoś wam wmówił, że jesteście najważniejsze na świecie!!!!!!!!!
---------------------------------

Nie musisz mnie kochać. Nie musisz mnie nawet lubić. Ale musisz mnie szanować!!!


Kupiłam sobie dzisiaj książkę...
Oto fragment, który będę sobie często czytać
"Hej-a pamiętasz ten film, w którym dziewczyna czekała, aż taki facet się z nią umówi, a kiedy tego nie zrobił, usprawiedliwiała go? Potem, gdy oboje więcej wypili, przespała się z nim i od tamtej pory kręciła się koło niego, aż w końcu w pewnym sensie zostali parą? Potem on ją zdradził, ale ona wiedziała w głębi duszy, że jeśli mu przebaczy, nie będzie zbyt wiele oczekiwała i będzie dobrze go traktowała, to w końcu go zdobędzie? Kiedy się pobrali, on był pijany, ale potem żyli długo i nieszczęśliwie w kiepskim związku zbudowanym na byle jakich fundamentach? Nie pamiętasz? To dlatego, że takich filmów się nie robi, bo nie na tym polega miłość. Ludzie robią niesamowite rzeczy, aby znaleźć kogoś, kogo pokochają, i aby być z tą osobą. O tym kręcą filmy. W każdym podziwianym przez ciebie związku nie brakuje cudowności, jakiej ty też masz nadzieję doświadczyć. Im bardziej cenisz siebie, tym większą masz na to szansę. Dlatego przeczytaj te wymówki, pośmiej się, a potem...przestań ich używać. Jesteś tego warta."

Dziękuje Księżniczko za ciepłe słowa... za to, że umiesz zarażać optymizmem...
________________________________________________________________________________

01 marca 2009
myślałam, że miłość boli mniej...

Ale na myśleniu się skończyło...

Poranki są najgorsze...otwieram oczy i uświadamiam sobie, że to nie był tylko sen... że musze wstać z łóżka i stawić czoła temu wszystkiemu a to nie jest łatwe.
Kiedyś pewnie będzie mi lżej...

Spotkałam się wczoraj z J...pomogło na wczorajszy wieczór i noc...
Powiedziała mi coś ważnego, że...kiedy zaczynałyśmy tworzyć naszą przyjaźń to byłam inna... zmieniałam facetów, bawiłam się nimi i...byłam cholernie pewna siebie!
bo byłam!

Zrezygnowałam z tego wszystkiego w imię czego? miłości? a czymże ona jest? czy jest tego warta?
Chciałoby się powiedzieć, że jest, ale przecież patrząc z perspektywy czasu chyba nie...
A może ja po prostu zbyt wiele chciałam jej poświęcić i utopiłam ją w tym bagnie?

Chciałabym móc Go znienawidzić...
za to co mi zrobił...
za to jak ze mną postąpił...
ale póki co jeszcze nie umiem!

Pozbieram się z tych klęczek! Pozbędę się tego bólu w klatce piersiowej, który spotykam codziennie jak tylko otwieram oczy.
Byłam kiedyś taka silna, co się z tym stało??
_________________________________________________________________________________

27 lutego 2009
REHAB

Nie będę kłamać, że jest łatwo... bo nie jest, ale cóż ja mogę...?
nic...
nic...
nic...
ŻYĆ!!!
A to chyba najwięcej co człowiek może...

Będę żyła!
Nareszcie dla siebie, nareszcie nie marnując swojego życia na dostosowywaniu się do kogoś. Tak po prostu dla siebie.
Owszem, chciałabym znać powody DLACZEGO, ale co się stanie jeśli ich nie poznam? co mogę wtedy zrobić?
Nie będę prosić, pisać, błagać...to nie ja jestem tchórzem!
Pytanie dlaczego tak się boi wyjaśnić mi to wszystko?
Nie jest do końca pewny?
Boi się moich łez?
kłamstwa?
tego, że będzie musiał odkryć swoją zakłamaną twarz?
Tą, której nigdy nie chciałam w nim zobaczyć?
Nie wiem...
I powinno mnie przestać tak naprawdę to obchodzić!
Życie toczy się przecież dalej...
I jak to kiedyś napisał KOMINEK...tu nie chodzi o to, że on wybrał życie beze mnie...wybrał po prostu inne życie. Może szczęśliwsze dla Niego, a może dla mnie...
Nigdy się tego nie dowiem jeśli nie spróbuje!
Zawsze byłam tchórzem! Chyba wreszcie przyszedł czas, żeby stawić czoła problemom i stać się naprawdę silną kobietą!!!

...mogło mnie tu nie być choć tak kocham...ŻYCIE!!!
______________________________________________________________________________

26 lutego 2009
do Niego...

Naprawdę nie sądziłam, że nie napiszesz mi nawet głupiego "Wszystkiego dobrego" na te moje głupie urodziny... widocznie znaczyłam dla Ciebie mniej niż myślałam...
W ogóle nie wiem kim dla Ciebie byłam... teraz czasem się zastanawiam,że po prostu skończył się w Twoim życiu etap, w którym jestem Ci do czegoś potrzebna... Dostajesz wyższe uposażenie więc możesz sobie pozwolić na wyjazdy co weekend, nie musisz spędzać ich już obok mnie,podobno przyniosłam Ci szczęście na egzaminie więc kierowca też nie jest Ci już dłużej potrzebny, przechodzisz na dietę więc i kucharka odpada, a panna od loda... znajdą się dziesiątki na moje miejsce...
Tylko widzisz... naprawdę nie sądziłam, w najgorszych snach nawet nie podejrzewałam, że TAK to wszystko zakończysz... Po pierwsze jak tchórza po drugie jakbym była... nikim...
Po Co były te walentynki? to Zakopane? to ukradzione serce, te lizaki,to "dla Mojej Dorotki"??? Czy Ty już wtedy wiedziałeś?? Po co ta cała farsa?? Wtedy miałeś przynajmniej okazje powiedzieć mi to wprost a pojechać mogłeś... z kimkolwiek... z kim tyl;ko chciałeś... Dlaczego wiec ja??? i Po co ten sms z pociągu "Kocham Cię"?? przecież to było kłamstwo... Dlaczego jeszcze w czwartek upewniałeś mnie, że kochasz??Te pytania nie potrafią mi wyjść z głowy... Dlaczego tak długo mnie okłamywałeś... I co się wydarzyło przez ten miesiąc bo jeszcze miesiąc temu było cudownie, wymarzone...Nie chciałeś spędzać ani kawałka weekendu beze mnie chociaż mówiłam, że może sam pojedziesz do domu...nie chciałam się narzucać, nie chciałam żebyś się "przejadł"moją obecnością..."Jesteś moją gwiazdą na niebie, Jesteś moimi myślami i pragnieniami...Dziękuję Ci za wszystko...A najbardziej za to, że JESTEŚ :* "pamiętasz to???
Jeszcze kiedy mówiłam Ci o studiach... byłeś zły, że nie będziemy się spotykać, że za rzadko... więc co się zmieniło??? Byłam gotowa poświęcić kiedyś dla Ciebie tak wiele... przyjaciół, prace, Kraków...może to był mój błąd...
Kiedy pierwszy raz o tym pomyślałam to po chwili skarciłam się sama, że nie... nie my... nie nam... Dlaczego wtedy siebie nie posłuchałam zamiast brnąć w to dalej...
Śniła mi się dzisiaj Olka... wiem...nie mam zielonego pojęcia jak ona wygląda, ale w moim śnie była ładna, dużo ładniejsza niż ja... i powiedziała, że to było do przewidzenia, że to się już ciągnie dłuższy czas... Boje się, że chociaż był to sen to miała rację...że okazałam się taka naiwna w tym, że zaczęłam Ci znowu ufać, że niepotrzebnie wtedy do Ciebie wróciłam bo dla Ciebie słowo KOCHAM było tylko kartą przetargową, żebym Cię nie zostawiała wtedy... Przecież faceta nie można zostawić... to On jest od tego... żeby ranić!
Nie wiem co się stało w sobotę, jeszcze rano wydawało się, że jest dobrze, cieszyłam się, że pomyślałeś o tym, że mógłbyś przyjechać z Krzyśkiem, nawet sam odpisałeś, że to chyba dobrze, prawda? :) Apotem... nie wiem, po prostu nie wiem... Powiedziałeś, że egzamin będzie do około 17... ale mój telefon milczał więc sama chwyciłam za słuchawkę... nic... poza zasięgiem... napisałam więc smsa... za jakiś czas znowu nic... znowu sms... po jakimś czasie to już zaczęłam się martwić, jeszcze bardziej niż wtedy kiedy się pobiliście wracając z piwa... dlaczego? bo bałam się, że mieliście wypadek jak wracaliście z Wesołej albo że jednak pojechałeś z Krzyśkiem a drogi nie były ciekawe... to było okropne! Sprawdzałam portale czy nie było wypadku...Cały brzuch mnie bolał... Ale potem kiedy włączyłeś telefon i po odebraniu smsów znowu go wyłączyłeś...przestraszyłam się czegoś innego, chyba nigdy nie zrozumiesz tego strachu... i potem ten sms..."Jestem pijany, zadzwonię jutro" Byłam zła! bo ja się tak martwiłam a TY nawet nie chciałeś mi powiedzieć, że jesteś pijany a ja chciałam tylko usłyszeć Twój głos żeby być pewną, że nic Ci się nie stało... Noc nie była spokojna... wstałam i poszłam do kościoła... wcześniej wyłączając telefon i blokując Cię na gg...chciałam żebyś zobaczył jak to jest kiedy nijak nie możesz się niczego dowiedzieć... Ale byłam naiwna... Ty nawet nie próbowałeś...po powrocie z kościoła odblokowałam Cię na gg i włączyłam telefon... ale nic... cisza... Czekałam na TEN obiecany telefon, ale go nie było... co 5 minut patrzyłam na telefon...po 14 miałeś telefon pseudo-pomyłkę... Moni dzwoniła bo nie wiedziałam czy Ty jeszcze śpisz czy powinnam się naprawdę zacząć martwić... no i zaczęłam... o 15 wyjechałyśmy z siostrą i Maciem do Krakowa napisałam... potem drugi sms.. i ta Twoja odpowiedź... "To już koniec Dorotka..." Miałam wrażenie, że świat stanął w miejscu. Przytulałam z całej siły Mańka i po prostu milczałam... chciałam znać powód... powód dlaczego i powód dlaczego tak...
Nie wiem czy pamiętasz, ale niedawno mówiłam Ci, żebyś nie myślał, że pozwolę Ci odejść... ale dodałam, że chyba, że przestaniesz mnie kochać... i przestałeś... Nie mam prawa żeby o Ciebie walczyć! Nie mam po prostu argumentów... bo może rzeczywiście znalazłeś lepszą ode mnie,nie wiem... Nic nie wiem... A ostatnio mówiliśmy, że nie możemy się tak obrażać, że musimy zacząć ze sobą rozmawiać, ale Ty widocznie uznałeś,że już nie warto, albo, że ja nie jestem tego warta... A ja jestem! Jestem warta tego wszystkiego co mi dałeś! Jestem warta każdej z sekund, którą mi poświęciłeś...JESTEM!
I po co był ten sms, że "Zawsze będziesz w moim sercu Dorotka..."przecież to już jest kłamstwo!!!! Nie jestem w Twoim sercu... może nigdy tam nie byłam...

________________________________________________________________________________

24 lutego 2009
samookaleczenie... własnie nie siebie!!!

Zostawił mnie... tylko krótki sms... nie wiem tak do końca co się stało...nie wiem nawet czy wiem do początku...
Ale przegrałam własne życie! ja dobrze znam ból po rozstaniu...bałam się znowu budzić, chciałam tylko zasnąć...
Teraz na zawsze zostanie mi blizna na nadgarstku, to piętno i ten wstyd!
Dopiero kiedy na pogotowiu lekarz zapytał mnie "dlaczego?" dopiero wtedy zrozumiałam jak błahy był to powód... za późno...

Nieodwracalnie zraniłam najbliższych.... Tata powiedział, że nie ma mi nic do powiedzenia, że doprowadzę Go do grobu i że On zostawił mnie bo zachowywałam się jak... szmata! bo spałam u Niego w domu...

Tego co zrobiłam rodzicom żałuję najbardziej! wiem, że teraz czekają mnie trudne miesiące a nawet lata, dziesiątki lat... ale będę się starać! Na nowo, albo raczej dopiero teraz pokaże, że mogę być dobrą córka, że warto mnie kochać... że jeszcze warto...

Zmienię się!!! i wrócę do Boga, od którego się odwróciłam z lenistwa i z wygody...

Mówi się, że co nas nie zabije to nas wzmocni... w moim przypadku...DOSŁOWNIE!
_________________________________________________________________________________

21 lutego 2009
Et si tu n'existais pas

samotna noc, dzień też był samotny... skłamałam, że byłam na piwie...
w sumie tylko trochę skłamałam...
byłam...
przed TV na piwie... na grzańca z żółtkami... strasznie był słodki...

a może o to właśnie chodzi..? słodycz jest pożądana, ale nie za dużo bo się człowiekowi na wymioty zbiera od jej nadmiaru...

nie wiem co się z Nami (nami?) ostatnio dzieje... jest środek nocy a ja siedzę i zanoszę się od łez, o których Hanka nie ma pewnie zielonego pojęcia...ba! nie podejrzewa nawet... NIC!
niech śpi... niech chociaż jedno z Nas ma tej nocy spokojny oddech, taki miarowy

coraz częściej myślę czy powinnam być...czy odejść....
bo przecież trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść-niepokonanym...
________________________________________________________________________________

19 lutego 2009
jak być sobą i jednocześnie jak być kochaną?

czy to w ogóle jest możliwe...? gdzie jest ta granica czasu poza którą ludzie przestają się już sobą tak cieszyć? swoim dotykiem, bliskością? kiedy następuje moment zamiany sztuki kochania w... sex?

Pani G napisała mi dziś, żebym stała się bardziej niedostępna, zawsze super zadbana, wyprana, wyprasowana.... nie... nie chodzi o to żebym przy Hance była jakaś zmięta, ale chce być sobą... czyli w domu po domowemu, poza - pozoadomowemu....
Czy tak naprawdę być musi? czy nie mogę okazać się zwykłą kobietą z wałkami na głowie i rozmazanym tuszem od płaczu... od łez, że jest, że przytula...? Czy powinnam zawsze być dystyngowaną Panią, która nadaje się na wszelkie pokazy...?


Za co tak naprawdę kocha się kobiety...? i...po co?
_________________________________________________________________________________

10 lutego 2009
...cyniczna!!!
Nie wiem czy to dobry pomysł, ale pewnie tak...
Nie wiem ile tu będę gościła, ale oby jak najdłużej...

Chyba już czas - wyzbyć się tych wszystkich wstydliwych nawyków!

jaka jestem? wyrafinowana, chamska, leniwa, obrzydliwa...taka właśnie jestem!!!
Więc za co mnie kocha...?

Czasem człowiek za bardzo przyzwyczaja się do roli, którą kiedyś przez przypadek, ze strachu czy z ciekawości obrał... potem jest tylko gorzej...