czwartek, 19 czerwca 2008

dzisiejsi mężczyźni popsuci są przez jutrzejsze kobiety...


stanęłam wczoraj po drugiej stronie barykady...
tym razem to JA, to ja byłam tą, której się nienawidzi bo nie szanuje czyjejś "własności"
Bardzo stara ale zaraz tak nowa znajomość...i ta noc do 4 nad ranem...

-Nie żałuj, że nie zrobiłeś czegoś za co mógłbyś zapłacić zbyt wysoką cenę niż jest to warte...
-ale jak...patrząc na Ciebie...jak?

Kac moralny? dlaczego ja miałabym mieć jakieś wyrzuty? może dlatego, że wiem co się wtedy czuje...
czyżbym się teraz mściła?? coś w tym jest...

Ale przecież tak naprawdę nic się nie stało...to tylko dłuuuga rozmowa, długie insynuacje, dłuuuugie i intensywne...
Ale za ten wzrok, wzrok wpijający się w Twoje ciało, usta, wzrok, który przeszywa i rozgrzewa do czerwoności...czy ten wzrok jest wart tego wszystkiego?
Gdzie kończy się zabawa a zaczyna zdrada?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz