poniedziałek, 8 czerwca 2009

...i kocham to miasto zmęczone jak ja...



Pakuję się...albo raczej staram się spakować.
Jest to zdecydowanie jedna z tych czynności (wielu zapewne), których porządnie zrobić nie potrafię... zabieram stanowczo za dużo niepotrzebnych rzeczy tych potrzebnych natomiast zapominam...

Rzuciłam dziś papiery w kąt i o godzinie 16.30 postanowiłam sprawdzić czy wisła dalej płynie w dobrą stronę...

Lenistwo...
Ach...co za cudowne uczucie wyłożyć się nad Wisłą na kurtce, pod głowę włożyć torbę, mieć okulary na nosie, żółtą bluzkę i książkę w dłoni...
I do M. napisałam, że się leniuchuje... nic...i do T...napisał, że za 5 minut będzie... i był... i jak zwykle pachniał nieziemsko...szkoda, że sam zapach nie wystarczy by zauroczyć kobietę...
A M. odpisał później...że odizolował się od świata i próbuje się uczyć...
Chodzi mi on strasznie po głowie... prawie nic o nim nie wiem...nie wiem jak wygląda... ale ma cudowny głos i uwielbiam jego maile...

I pomyśleć tylko... zaczęło się od śmierci...

a Jutro wyjazd z dzieciakami na trzy dni w góry... a papiery czekają na napisanie..znów będę do tylu ze sprawozdaniami. Ech...
Youth wasted...

1 komentarz: