sobota, 27 czerwca 2009

Spróbuj po prostu żyć. Rozpamiętywanie jest zajęciem starców.


Jeżeli istnieje jakiekolwiek pocieszenie w tragedii , jaką jest utrata ukochanej osoby, może nim być jedynie zawsze potrzebna nadzieja, że być może tak było lepiej.


Muszę w to wierzyć...
a miało być tak pięknie...jak w bajce i zakończenie miało być też...takie bajkowe a było? żałosne! jak z taniej telenoweli...

Czateria, wymiana zdań, spojrzeń.
Pierwsze rozmowy przez telefon jeszcze tej samej nocy.
Pierwsze spotkanie po tygodniu... i już wtedy... tak! wtedy już się zakochałam...
Nie chcieliśmy się z sobą rozstawać...
Potem Jego wyjazdy i Jego powroty.
Tyle miesięcy żyłam od weekendu do weekendu.
Przez tych prawie 8 miesięcy chyba tylko przez dwa weekendy się nie widzieliśmy.
Wyznania...
Pocałunki...
Wspólne plany...
Marzenia...
I wspólny pierwszy i ostatni wyjazd... wspólne walentynki...wspólne Zakopane, do którego niedawno zabrał także Ją...

Wyznania...ech głupie wyznania...bo cóż dla Niego mogło znaczyć to Kocham? nic...
i ten sms, który przekreślił wszystko, z moim życiem na czele!

Odesłane wszystkie rzeczy, szereg wspomnień, potargane zdjęcia, spalone kartki...
Ostatnia rozmowa przez internetowe kable po kilku tygodniach, w której powiedział, że dawał znaki... jakie kurwa znaki????? Rozmawiając ze mną jeszcze kilka dni wcześniej zarzekał się, że kocha, że tylko ja... i co?? bullshit!!!!
Powiedział, żeby zapomnieć, usunąć wszystkie dane, numery, WSZYSTKO!

ciężko...

A potem...zdjęcie K... z Nim, bez Niego, dla Niego, dla Niej... co za ból!
i ta świadomość, że mnie...że dla niej...

Po jakimś czasie zaczęły się Jego wizyty na moim profilu NK
W gościach widziałam Go z reguły wtedy kiedy wracałam z pracy w doskonałym humorze, kiedy udawało mi się w tych nielicznych momentach o Nim zapomnieć...
Ja przestałam odwiedzać Go w ogóle po przeczytaniu na jednym ze zdjęć, że ją kocha...

A ostatnio ta wiadomość od Niego...
Wczoraj odwarzyłam się wejść na Jego profil...
Po chwili zobaczyłam Jego wzrok w 'gościach'
Jak się nie bać kiedy On tak patrzy... pamiętam to zdjęcie... tyle rzeczy pamiętam...
Dzisiaj znowu odwiedził mój profil...

Mam w głowie milion myśli! Milion nadziei, że może On, że może jeszcze, że może ciągle...że może mnie...

Teraz jak o tym pisze wydaje mi się to głupie i naiwne...
Chciałabym wiedzieć co myśli, dlaczego to On sam nie pozwala mi zapomnieć, czy Jego wspomnienia są równie silne... czy zastanawiał się kiedyś jakby to było gdyby się nie wydarzyło... albo dalej... gdyby znowu był...

Muszę zapomnieć... wiem, że muszę...
Wiem, że zranił najbardziej na świecie, ale kocham Go nadal... chociaż wolałabym nie...


Słodko, słodko otrząsnąć pył z obuwia i odchodzić nie pozostawiając nic za sobą, nie, nie odchodzić, ale iść... [...] Odchodzić idąc, iść odchodząc i nie czuć nawet wspomnienia.






6 komentarzy:

  1. tak... jestesmy strasznie naiwne. Facet moze nam na tysiac mozliwych sposobów udowodnic ze się dla niego nie liczymy a my i tak bedziemy mialy nadzieje ze moze zrozumie, ze moze jeszcze cos czuje. Najgorsze jest to, ze my wszystkie tesknimy i placzemy najbardziej za tymi ktorzy nas naprawde zranili i upokorzyli. Ich to nie rusza, oni sa gruboskorni.
    Na jednym z blogów przeczytałam kiedys takie zdanie " Jesli facet chce ukarać kobiete wystarczy ze zamilknie a ona zwariuje z rozpaczy" - mega prawdziwe. Zreszta milczenie i ucieczka to ich rozwiazanie na wszystko, w najlepszym przypadku gdy nie mamy do czynienia z całkowitym tchórzem gosc powie ze robi to dla naszego dobra.
    Mozemy sobie wmawiac ze nastepnym razem tez ich tak bedziemy traktowac, ze bedzie bezwzgledne jak oni ale prawda jest taka ze mało która kobieta potrafi byc tak zimna i obojetna. zeby tak sie zachowywac to trzeba sie samcem urodzic.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiesz- ja też wciąż kocham tamtego... i tak już pewnie zostanie ale taką mam nad Nim przewagę, że zawsze będę miała Go w sercu, będą chwile kiedy wraz ze wspomnieniami nawiedzi mnie przyjeme ciepło- nawet pomimo tzw. "wieszania na Nim psów";) pora przyzwyczaić się do tej myśli, że z "Nim" już wszystko skończone. Pora znaleźć miejsce dla nowej miłości i znów nauczyć się kochać:)
    powodzenia

    OdpowiedzUsuń
  3. oj kobietki... ja wiem, ja to wszystko niby wiem, ale tak trudno... dlaczego musi być tak trudno? Dlaczego najbardziej brakuje Nam własnie tych, którzy zranili najbardziej? i jak nauczyć się znowu kochać...? :(

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytając Ciebie, tak jakbym troche o sobie czytała. Znam dobrze ten scenariusz i wiesz, co długo myślałam, że to co mnie spotkało było wyjątkowe, bo tylko mnie dotycxzyło, a potem okazało się, że wcale tak wyjątkowa nie jestem, bo życie, to tylko życie i lubi płatać tego samego figla różnym ludziom. Trudno się jest odkochać, kiedy ciągle się tęskni za jego zapachem, dotykiem, kiedy się zasypia z myślą o nim, kiedy się wybiera sukienkę taką jaka by mu się podobałam ... ciężko jest przestać myśleć ...

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeśli znajdę sposób jak znów nauczyć się kochać i sposób ten z sukcesem zastosuję, to obiecuję, że będziesz pierwszą osobą, z którą się tym podzielę:) obecnie- z optymizmem mówię, ale nie wiem jak to zrobić:)
    3majmy za siebie kciuki:)

    OdpowiedzUsuń
  6. To nie takie proste jak mogłoby się wydawać. Myślę, że on ma podobną burzę w głowie. To nie jest łatwa sytuacja dla żadnej ze stron. To, że ciągle na Ciebie patrzy na n-k tylko to potwierdza. Miał być definitywny koniec, palenie mostów, a jednak jakaś siła ciągnie z powrotem w tę samą stronę...

    OdpowiedzUsuń